Moje nocne szycio-życie ściśle związane jest z... upałem. Ciepłe, upalne noce działają na mnie wyjątkowo konstruktywnie, wiążą się bowiem z realizacją mnóstwa pomysłów, które dojrzewają w umyśle w chłodniejszej aurze, ewoluują, uparcie nie dają spokoju, by w końcu bezlitośnie trafić pod igłę. Mimo wielu "oops'ów" i znaków artykulacyjnych "???", które są nieodzowną częścią auto-postępu, to jednak efektem końcowym jest nieskromna myśl: "gdybym mogła sama poklepać się po ramieniu..." i kilkudniowe odsypianie :)
Sukieneczka, którą uszyłam dla Lili jest pierwszą, ale i nie ostatnią, wkrótce bowiem powstaną kolejne projekty, nie tylko sukienek...Zdjęcia jeszcze dziś wieczorem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz