Postanowiłam
uszyć Lilkowi pościel. Absolutnie handmadową, wyczarować coś
z niczego. Zasiadła więc Mama wieczora pewnego, śnieżnego, zimnego, niczym pianista do fortepianu,
poruszała paluszkami i zaczęła szyć pianissimo... I szycie trwało i trwało, były i poprawki i prucia,i pokłute palce.
Potem mała sesja foto :) Proszę, oto kilka zdjęć gotowego
"produktu":
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz